„Oblubienica morza”
Tytuł:
„Oblubienica morza
”.
Autorzy: Michelle Cohen Corasanti, Jamal Kanj.
Seria: nie.
Długość: 413 stron.
Moja ocena: 8/10.
„Śmierć rozdziela wszystkich”
Opis fabuły
„Oblubienica morza” to historia o miłości, która nigdy nie umiera. Książka podzielona jest na osiem części, a opowiada tak naprawdę o losach czwórki bohaterów - Sary, Yousefa, Rebeki oraz Ameera. Co ich łączy zdradzać nie będę, bo nawet jak na mnie to byłby za duży spojler. Na drodze do szczęścia obu par stoi ta sama przeszkoda: Sara i Rebeka to Żydówki, zaś Yousef i Ameer są Palestyńczykami. Co będą w stanie zrobić w imię miłości? Czy ich uczucie może pokonać wszystkie przeszkody rzucane przez los? Więcej nie powiem, musicie przeczytać sami!
„Nigdy się nie poddawaj”
Moja ocena

To ten rodzaj książki, w którym momentalnie się zakochujesz, a dzień po przeczytaniu zupełnie o nim zapominasz. Książka składa się z ośmiu części. Na początku to było u mnie ciężko z ogarnianiem, co się tu do diabła dzieje. Okej, czytamy sobie o losach jednego bohatera, jest super, a tu bum, nagle inny. Co ich łączy? O co tu w ogóle chodzi? Mniej więcej do połowy książki nie byłam w stanie tego określić i bardzo, ale to bardzo mnie to irytowało. Owszem, potem wszystko zostało wytłumaczone, ale niesmak pozostał. Jest jeszcze jedna, poważna wada, o której muszę wspomnieć: prawdopodobnie nigdy już do tej książki nie wrócę. Polecać mam zamiar, bo naprawdę mi się podobała, ale to taki typ książki, który pożera się na raz, a potem to biedne tomiszcze stoi pokryte grubą warstwą kurzu na regale przez najbliższe dziesięć lat. Poza tym nie mam żadnych uwag, a przynajmniej tych negatywnych. Chociaż czy uwaga z zasady nie kojarzy się z czymś negatywnym? Ach, te moje problemy. Możecie mi pomóc rozwiązać ten moralny dylemat w komentarzach. Wracając do recenzji, a konkretnie do tej milszej części tego tekstu, pierwszy pozytywny przymiotnik, którym mogę opisać tę powieść to wciągający.
„Oblubienicę morza
” przeczytałam za jednym razem, w mniej niż dobę. Dawno tak nie miałam. Pierwsza strona, pierwsze zdanie i cóż, wpadłam. Patrzę na ten mały numerek na dole i eee, przerzuciłam dopiero dwadzieścia karteczek, a kwadrans później jestem już jakieś drugie tyle do przodu (teraz się zastanawiam ile mogłam przeczytać w kwadrans i jaka ilość nie będzie przesadzona). Nie wiem, co więcej już mogę napisać. Ciężko mi to dziś idzie, więc może wystarczy.
„Lepiej kochać i stracić niż nigdy nie doświadczyć tego uczucia”
Plusy i minusy
Plusy:
+ wciągająca,
+ powiązania między poszczególnymi częściami książki,
+ dynamiczna akcja,
+ żywi, barwni bohaterowie,
+ język,
+ nieporzucenie wątku Sary i Yousefa (wiem, brzmi dziwnie, ale dziwne nie jest, zaufajcie).
Minusy:
- raczej do niej już nie wrócę,
-
„pokręcony
” początek.
Chciałabym podziękować wydawnictwu SQN za możliwość zapoznania się z tą pozycją.
Tę recenzję chciałabym zakończyć cytatem:
„Napisałem to, żeby podarować bratu nieśmiertelność, aby już zawsze żył na kartach tej książki.
Tym sposobem nigdy nie będę musiał się z nim pożegnać”.
Pozdrawiam,
Posy
Taka historia na lato!
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce, nawet czytałam już opis i zastanawiałam się nad nią, także widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/