"Dom, którego nie było"
Tytuł: "Dom, którego nie było. Powroty ocalałych do powojennego miasta".
Autor: Ł. Krzyżanowski.
Długość: 376 stron.
Moja ocena: 7/10.
Opis fabuły
Jest rok czterdziesty piąty. Skończyła się wojna. Zrujnowany Radom próbuje powrócić do dawnej, przedwojennej świetności. Ludzie wracają do miasta. Wracają Polacy, ale wracają też Żydzi. Żydzi, którzy, mimo zakończonej walki, wciąż są traktowani jak ludzie gorszej kategorii. Książka Łukasza Krzyżanowskiego "Dom, którego nie było" opisuje dzieje powracających do miasta wyznawców judaizmu, historie zwykłych, szarych, niczym nie wyróżniających się ludzi. Powieść podzielono na cztery główne części: "Miasto", "Przemoc", "Społeczność" oraz "Mienie". Na początku tomu znajduje się mapa ówczesnego Radomia - wydaje się to mało ważne, ale pomaga w zrozumieniu zdarzeń (autor posługuje się konkretnymi nazwami miejsc).
Moja opinia
Krzyżanowski
nie skupia się wyłącznie na przedstawianiu traumatycznych przeżyć Żydów jako
jednej, dużej społeczności – ukazuje on losy pojedynczych obywateli. Z jednej
strony ukazanie losów konkretnych osób pozwala lepiej odnaleźć się w opisywanej
rzeczywistości, umożliwia zrozumienie losów poszczególnych bohaterów w dużo
większym stopniu. Z drugiej strony taki natłok wydarzeń był dla mnie naprawdę
męczący. Zanim zdążyłam dobrze poznać jednego bohatera, zaprzyjaźnić się z nim,
autor rozpoczynał opisywanie historii zupełnie nowej postaci. Sprawiło to, że
nie mogłam „wciągnąć się” w opowieść, musiałam czytać ją „na raty”. Rozumiem,
czemu autor skupił się na losach poszczególnych obywateli, lecz nie mogę powiedzieć,
że mi się to podobało. Lektura, po pewnym czasie, stała się męcząca.
Kontynuowałam czytanie w chwilach nudy, gdy nie miałam nic ciekawszego do
zrobienia. Kiedy wreszcie skończyłam czytać, pojawił się czytelniczy niedosyt –
chciałam przeczytać więcej. Sama nie wiem, jak to się stało. Wydaje mi się, że
pozytywny wpływ na moje zdanie o tej książce miała jej końcówka, gdzie
Krzyżanowski zaczyna bardziej opisywać przeżycia żydowskiej społeczności jako
ogółu, a odniesień do konkretnych przypadków jest dużo mniej. Bardzo podobały
mi się zamieszczone w powieści cytaty, fragmenty własnych zapisków, a nawet
fragmenty poezji mieszkańców miasta. Cieszy mnie fakt, że autor nie zmienił w
nich nawet jednej małej kropki – w wypowiedziach znajdowały się wszelkiego rodzaju
błędy językowe, interpunkcyjne i ortograficzne, które nadawały tym źródłom
jeszcze większej wiarygodności. „Słyszymy” wtedy relacje od ludzi, którzy
widzieli opisywane zdarzenie na własne oczy. Taki natłok wypowiedzi oraz
przypisów na początku był dla mnie bardzo, bardzo męczący, ale potem już do
tego przywykłam. Kolejnym, ogromnym plusem „Domu, którego nie było” jest
zrozumiały język. Autor nie używa
trudnego, naukowego języka, lecz próbuje „wyjść” do czytelnika i pisze w jak
najprostszy sposób. Mimo, że mieszkam w Radomiu od urodzenia, dzięki tej
opowieści dowiedziałam się o swoim mieście zupełnie nowych rzeczy – przed
sięgnięciem po tę pozycję, nie miałam pojęcia, że w Radomiu produkowano kiedyś
rowery. Takie zwykłe, z pozoru nieważne rzeczy, pomagają odnaleźć się w
ówczesnej rzeczywistości i lepiej zrozumieć losy Żydów. Dzieło Krzyżanowskiego
pokazało mi moje miasto z zupełnie nowej, nieznanej mi dotąd strony. Wydawało
mi się, że dość dobrze znam Radom, lecz książka ta uświadomiła mi, że moja „wiedza”,
to tylko wierzchołek góry lodowej. W książce brakowało mi jeszcze jednej rzeczy
– próby wytłumaczenia zachowań ludzi, którzy krzywdzili Żydów. Zastanawia mnie,
skąd to się wzięło, co działo się w głowach takich osób. Reasumując, „Dom,
którego nie było. Powroty ocalałych do powojennego miasta” to książka godna
polecenia – warto ją przeczytać, lecz nie wracać. Każda mała historia, losy
każdej zwykłej osoby pozwalają czytelnikowi na lepsze zrozumienie ówczesnego
świata, ale potrafi to nieźle zmęczyć czytelnika. Wątpię, żebym kiedykolwiek
przeczytała tę książkę po raz drugi. Nie potrafię powiedzieć, że dzieło to w
ogóle mi się nie podobało, ale nie potrafię również stwierdzić, iż jestem nim
zachwycona. To po prostu taki utwór, który czytam i „idę dalej”. Za kilka lat
pewnie nie będę pamiętać, że czytałam coś takiego.
Plusy i minusy
Plusy:
+ mapka Radomia,
+ ukazanie wielu historii.
Minusy:
- sposób, w jaki tak duża liczba historii została ukazana,
- szczegółowy opis wydarzeń na początku książki, zaś tych na końcu tylko pobieżny.
Tyle na dziś kochani.
Słyszeliście kiedyś o tej książce?
Dajcie mi znać w komentarzach!
Pozdrawiam,
Posy
Dobrze, że chociaż końcówka Ci się podobała :)
OdpowiedzUsuńTej pozycji podziękuję :)
Było serio spoko ;)
UsuńPozdrawiam,
Posy
Nie przepadam za takimi ksiązkami.
OdpowiedzUsuńJa właśnie też nie przepadałam za tego typu książkami, a ta mi się bardzo spodobała ;)
UsuńPozdrawiam,
Posy
Pomimo tego, że bardzo cenię książki opowiadające historię czasów I i II wojny światowej, tak w tym przypadku za książkę nie mam zamiaru się wziąć. Jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Dawno mnie tu nie było, więc widzę ogromny postęp! Gratuluję ♥
http://bookmania46.blogspot.com/
Ogromny postęp? W jakim sensie - zaciekawiłaś mnie ;)
UsuńPozdrawiam,
Posy