sobota, 21 listopada 2015

Zwierciadło Duszy - Rozdział 6


Zwierciadło Duszy - Rozdział 6 

Nie mam zielonego pojęcia czy opisywać Wam całą podróż nad morze. Poza pojedynczymi epizodami, takimi jak rzucanie się orzeszkami i ryczenie na całe gardło wieśniackich piosenek w sumie nie wydarzyło się nic ciekawego. Tego naprawdę nie da się nazwać śpiewem - brzmieliśmy to mniej więcej jak stado zarzynanych słoni.
Zero fascynujących i zaskakujących akcji jak w "Papierowych Miastach". Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie byliśmy aż tak rozrywkowi. Może tylko troszkę, gdy Cece rzucała landrynkami w inne auta. Głupie, ale śmieszne. Nie  będę Wam opowiadać reszty, bo to straszna nuda - najzwyczajniejsza podróż. W sumie to i tak nie ma ona większego znaczenia w całej historii. Przejdźmy więc od razu do czegoś znacznie ciekawszego - przyjazdu na miejsce.
Powoli zaczynał zapadać zmrok, a wszystkie leniuchy i nieroby zwlekały się z plaży, zaś nocne marki budziły do życia, imprezowicze pędzili do nocnych klubów lub na balangi pod gołym niebem, słowem każdy wypoczywał na swój sposób, oprócz nas - jak na razie naszym priorytetem było dostanie się do hotelu. Nienawidzę żyć na walizkach. To ciągłe pakowanie i rozpakowywanie doprowadza mnie do szału. Pewnie dlatego, że wtedy zawszę o czymś zapomnę lub coś zgubię. Jak dla mnie normalka, już dawno zdążyłam się przyzwyczaić.
Wreszcie zatrzymaliśmy się przed naszym tymczasowym domem. Budynek był wysoki, miał chyba pięć pięter. Przy każdym oknie widać było balkony, w jednych miejscach ogromne, w innych nieco mniejsze. Elewację rozświetlały kolorowe światełka choinkowe. Nie pytajcie, co robiły tam w środku lata, bo sama nie mam najmniejszego pojęcia. Zzza rogu dało się dostrzec kawałek basenu i całe mnóstwo leżaków. W tle na wietrze uginały się tropikalne plamy, kilka metrów za nimi pojawiały się pierwsze wydmy, zaś na horyzoncie dostrzegłam morze, wyglądające wprost przecudnie w promieniach zachodzącego słońca. Pochyliło się nad wodą, jakby chciało się tam schować lub odbyć jakąś tajemniczą podróż do wnętrza ziemi. Sara i Melissa poszły do recepcji, aby nas zameldować. Chłopcy chwycili walizki i zaczęli je powoli, i niestety niezbyt delikatnie wyjmować z auta.
- Tam są moje buciki, uważajcie trochę! - podbiegłam do nich i powiedziałam piskliwym głosem, na co oni zaśmiali się w odpowiedzi.
- Co ty tam trzymasz? - rzekł z żartobliwą nutką w głosie Michał.
- Może zabiła kogoś, poćwiartowała i teraz wozi jego zwłoki w walizce, by nie mógł zaznać wiecznego spokoju? - odrzekł zwijając się ze śmiechu Daniel. Błyskawicznie poszliśmy w jego ślady i już po kilku sekundach wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu. Idiotyczne żarty są zawsze najśmieszniejsze. Uśmiechy z naszych twarzy nie zamazał nawet poważny ton Messy, która przyszła chwilkę później.
- Co wy wszyscy nagle tacy weseli? - spytała, a po chwili sama zachowywała się tak jak my, czyli patrząc prawdzie w oczy jak grupa naćpanych skończonych świrusów. Próbowaliśmy się ogarnąć, lecz po kilku sekundach ktoś wybuchał śmiechem i tak w kółko. Udało się to tylko Cece, która wyłącznie lekko uniosła kąciki ust w górę w czymś, co trochę przypominało grymas. Opanowała ona do perfekcji ukrywanie emocji. Jest w tym prawdziwą mistrzynią.
Podział pokoi nie był prosty - nie chcieliśmy wdawać się w zbędne kłótnie, więc losowaliśmy. Mi przypadł pokój z Melissą, z czego byłam niezwykle zadowolona. Wzięłam nasz klucz i delikatnie otworzyłam drzwi. Gdy tylko zdążyłam wejść za mną, jak na skrzydłach wleciała moja rozradowana współlokatorka. Swój bagaż zostawiła na środku pokoju, a sama rzuciła się na łóżko i wybuchnęła śmiechem.
- Mięciutkie - stwierdziła z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
- Lepiej weź się za rozpakowywanie - powiedziałam.
- Wyluzuj Spence, są wakacje, równie dobrze możemy zrobić to jutro - próbowała mnie przekonać. Z radością stwierdzam, że uległam jej negocjacjom. Przecież i tak kiedyś to zrobię, a różnica paru godzin niczego nie zmieni. W szczególności, że zachorowałam wtedy na zaawansowane lenistwo. 
- Sama nie wiem - żartobliwie udałam, że się zastanawiam. - W sumie, to lepiej iść na jakąś imprezę. Piszesz się? - spytałam.
- No jasne! Chodźmy zgarnąć resztę! - podbiegła do mnie i ciągnąc za rękę zaprowadziła na spotkanie z innmi.


Dziś tak niezbyt rozrywkowo, aczkolwiek mam nadzieję, że się podobało.
Najprawdopodobniej jutro pojawi się kolejny rozdział.
Dziękuję Wam wszystkim za czytanie i gorąco zachęcam do komentowania <3
/Posy

3 komentarze:

  1. Dlaczego mnie nie dziwi, że Twój rozdział jak zwykle jest fenomenalny?
    ~ Parisney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3 jutro pewnie bd next, więc gorąco zapraszam :)
      /Posy

      Usuń
  2. Trafiła mi się chwila wolnego, więc wpadłam poczytać :D

    Morze <3 Nie no. Ja też chcę! Plaża, koc, parasol, książka i muzyka <3 Mhaha! Byle do wakacji!

    Cudownie pozytywny rozdział!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń