piątek, 24 lutego 2017

Wszystkie Jasne Miejsca





Wszystkie Jasne Miejsca




Tytuł: "Wszystkie Jasne Miejsca"
Autor: Jennifer Niven
Długość: 424 strony
Czy należy do jakichś serii?: nie
Moja ocena: 11/10



"Trzeba tak przeżywać życie, żeby nie musieć za nic przepraszać" 



Opis fabuły


Violet i Finch to uczniowie liceum. Dziewczyna przeżyła śmierć siostry, rodzice chłopaka rozwiedli się - niby nic wielkiego, takie rzeczy się zdarzają, ale zmieniają ludzi. Każde słowo, każdy nawet niewinny komentarz może kogoś zranić, a gdy zaczynają do nas docierać tylko te negatywne, cóż, życie się komplikuje. Bohaterowie poznają się na szkolnej dzwonnicy - wszyscy myślą, że to Violet uratowała Fincha, zanim ten zeskoczył. Tylko oni wiedzą, iż w rzeczywistości było odwrotnie. Co się z nimi stanie? Czemu tak naprawdę znaleźli się na tej wieży? Czy dwójka pozornie niezwiązanych niczym ludzi może zostać przyjaciółmi? Sami musicie to sprawdzić.


" Nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia"


Moja opinia


"Wszystkie Jasne Miejsca", czyli czterysta dwadzieścia cztery strony czystej perfekcji, a może nie - co, jeśli nie istnieje nic takiego jak ideał, ten wzorcowy model, rzecz, lub osoba, dobra w stu procentach? Od niedawna czytanie zaczęło kojarzyć mi się z przykrym obowiązkiem. O, przeczytałam książkę, muszę ją zrecenzować. Kiedy zakładałam tego bloga kochałam każdą minutę, którą mogłam spędzić pochylona nad jakimś opasłym tomiskiem. Miałam słowa, moje własne słowa. Desperacko pragnęłam się nimi podzielić. Wstydziłam się samej siebie, swoich uczuć, wyglądu, prawie wszystkiego. Postanowiłam przenieść moje myśli w świat literackiej fikcji, w świat, gdzie nikt już mnie nie wyśmieje, nie porówna do starszej siostry. W świat, w którym będę mogła wreszcie być sobą. Zaczęłam pisać, na początku z wielką pasją, lecz po paru miesiącach zgubiłam się. Straciłam moje własne słowa. Pogubiłam się w swoim własnym życiu, bo spójrzmy prawdzie w oczy - ostatnie lata były dla mnie naprawdę kiepskie. Owszem, nie zachorowałam na raka, moja mama nie zginęła w wypadku, ale to nie sprawia, że moje życie jest od razu piękne oraz wypełnione szczęściem. Zaczynałam mieć dość życia. Zaczynałam nienawidzić samej siebie. Próbowałam osiągnąć cele, których nigdy przed sobą nie postawiłam, bo zrobił to za mnie ktoś inny. Nie robiłam rzeczy dla siebie - każdego dnia wstawałam po to, aby sprostać czyimś wymaganiom. Wiem, to na razie nie ma nic wspólnego z recenzją książki, ale czuję, że muszę Wam o tym opowiedzieć. Inaczej możecie nie zrozumieć, dlaczego ta książka jest dla mnie tak wyjątkowa. Ludzie zawsze porównywali mnie do mojej starszej siostry. Po pewnym czasie zaczęłam wierzyć, że jestem tylko jej gorszą, dużo gorszą, kopią. Myślałam, że jeśli wygram głupi konkurs, w którym ona zwyciężyła kilka razy, to nagle stanę się lepszą osobą. Problem tkwi w tym, że nie osiągnęłam tak dużego sukcesu jak ona. Cóż, zabolało. Dla mnie to był taki mały koniec świata. Wiem, wiem, niepotrzebnie dramatyzuję, ale to było dla mnie naprawdę coś bardzo, bardzo ważnego. Patrząc w przyszłość nigdy nie wychodziłam dalej, niż poza wyniki tego konkursu. Kiedy one wreszcie nadeszły, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wtedy sięgnęłam po "Wszystkie Jasne Miejsca". Zaczęłam czytać o zwykłym chłopaku, który czuje się jak ostatni śmierć. To tak, jakbym czytała o starej sobie. Gdy Finch stał na tej dzwonnicy, widziałam siebie, zastanawiającą się, z którego piętra muszę wyskoczyć, żeby się zabić. Uprzedzę pytanie - nigdy nie spróbowałam w jakikolwiek sposób targnąć się na swoje życie, bo znalazłam swoje słowa - słowa, o których wielkości i olbrzymim znaczeniu pisze autorka powieści. "Wszystkie Jasne Miejsca" pokazują, że załamani ludzie są wśród nas, lecz możemy być zbyt zajęci własnymi problemami, by móc dostrzec ich obecność. Tak właśnie było z Amandą i Violet. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, byłam kompletnie zagubiona - zgubiłam moje słowa, marzenia, nadzieję. Może nie wszystko, lecz całkiem sporo. Nie potrafiłam się zmusić, by cokolwiek napisać lub nawet by zwyczajnie się pouczyć, a teraz proszę - jest pierwsza w nocy, a ja siedzę, w
sumie to leżę, z notesem na łóżku i piszę dla Was tę recenzję, tak bardzo pomieszaną z historią o moim własnym życiu. Historia Violet i Fincha pomogła mi odnaleźć moje własne słowa, które przed laty zgubiłam. Każdy element tej książki to czysta perfekcja, nawet głupia okładka, po której niby nie oceniamy powieści, ale nie ma się co łudzić - wszyscy to robią. Fakt, że autorka nie bała się poruszyć tak trudnych i kontrowersyjnych tematów, to coś pięknego. Sposób, w jaki pisała o próbach samobójczych, depresji, był naprawdę genialny. Tak genialny, że aż trudno mi to opisać. Czytając "Wszystkie Jasne Miejsca" nie czułam się, jakbym to była kolejna, nawet bardzo dobra, książka - nie chciałam jej "połknąć na raz". Pragnęłam móc się nią tylko jak najdłużej delektować. Pomimo smutnego zakończenia, w którym wszyscy nie żyli długo i szczęśliwie, naprawdę pokochałam tę książkę. Zachwyciła mnie barwnością każdego bohatera - czułam się, jakbym znała ich już od dawna. Polubiłam ją za ten klarowny przekaz ludzkich smutków, nawet za głupi szkolny projekt. Za to, że stwierdzenie "wyjść z szafy" nabrało dla mnie zupełnie nowego znaczenia. Za to, że zdjęłam na chwilę słuchawki i postanowiłam cieszyć się rzeczą tak zwykłą jak cisza. Za wyłączenie telefonu. Pokochałam ją przede wszystkim za to, że pomogła mi odnaleźć swoje własne słowa. Za to, że na jej kartach odnalazłam siebie. Od przeczytania "Igrzysk Śmierci", autorstwa Suzanne Collins, nie miałam chyba takiego dobrego, prawdziwego książkowego kaca. Cóż, dzięki "Wszystkim Jasnym Miejscom", po kilku długich latach, mogę znów dostąpić tego zaszczytu.


"Uwaga na później: zanim postanowisz odebrać sobie życie, 
nie zapomnij skorzystać z toalety"


Plusy i minusy


Plusy
+ rozdziały pisane z punktu widzenia obu bohaterów
+ "Znów jestem obudzony. Dzień 6"
+ okładka
+ dobrze rozplanowana akcja

Minusy
- zakończenie





Dobra kurczaczki, to chyba tyle na dzisiaj.
Nieźle się rozpisałam.
Ogromne podziękowania dla Marii za rozwianie moich wątpliwości,
czy powinnam opublikować tę recenzję!
Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu, czy Wam się podobało!
Pozdrawiam i ściskam Was cieplutko,

Posy

6 komentarzy:

  1. Jak widzę z Kaliną perfekcyjnie trafiłyśmy z tą książką dla ciebie ;-) z chęcią sama ją przeczytam , jak mi pożyczysz :-D :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko się upomnij, to przyniosę ;)
      i prezent jest cuuuudny <3
      Pozdrawiam,
      Posy

      Usuń
  2. Ciekawa książka, coś dla mnie. Dobrze, że ta historia pomogła ci odnaleźć słowa.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę warto przeczytać ;)
      Pozdrawiam,
      Posy

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. warto po nią sięgnąć - serio fajna książka ;)
      Pozdrawiam,
      Posy

      Usuń