czwartek, 12 lipca 2018

Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą



"Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą"





Tytuł: "Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą".
Autor: Tarryn Fisher.
Seria: nie.
Długość: 346 stron.
Moja ocena: 9,5/10.

"Próba zapanowania nad kimś, kto panuje nad tobą, to jak próba zapanowania nad pogodą"



Opis fabuły


Yara to młoda Brytyjka, która uciekła od swoich problemów na inny kontynent. Wciąż nie odkryłam, jak pozostawienie problemów w innej strefie czasowej ma pomóc, ale wiecie, wszystko jeszcze przede mną. David to początkujący muzyk, wokalista zespołu "Powstań Łazarzu". Chłopak jest bardzo utalentowany, jednak brakuje mu inspiracji, jego piosenki nie wydają się być wystarczająco autentyczne. Potrzebuje muzy. Yara to idealna kandydatka. Jak potoczą się losy tej dwójki? Dziś jestem łaskawa i próbuję nie spojlerować, więc ode mnie więcej się nie dowiecie.


"Powiedz mi więc, Davidzie Lisey, czym jest miłość? Oświeć mnie" 


Moja opinia


Spójrzmy prawdzie w oczy: "Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą" to książka o dziewczynce nieustannie uciekającej przed problemami. Zamiast pójść do psychologa Yara wolała zmienić miejsce zamieszkania. Kilkakrotnie. Nie wiem, jak mogła oczekiwać, że przeprowadzka za ocean cokolwiek zmieni, ale jak widać przez dość długi czas kurczowo trzymała się tej strategii. Dobrze, że chociaż na sam koniec wreszcie dotarło do niej, iż życie to nie maraton. Nie da się wiecznie uciekać. Nie zrozumcie mnie źle - nie pochwalam zachowania dziewczyny, ale tak wykreowany bohater był tu potrzebny. Mimo tego, iż Yara bardzo mnie irytuje, to uważam, że skomplikowane zachowanie bohaterki stanowi ogromny atut tej powieści - dało to naprawdę ogromne pole do popisu autorce i Tarryn Fisher w pełni je wykorzystała. Wszyscy bohaterowie jej książki, a w szczególności Yara są barwni, ich historie są bardzo, ale to bardzo dokładnie dopracowane. Czytając tę powieść miałam wrażenie, że to ludzie, których znam w rzeczywistości. Dopracowanie takich szczegółów, jak np. historia rodziny Yary, nagłe pojawienie się jej matki - to było coś. Yara mówi, nie, ona to się nie przywiązuje do ludzi, a potem bum, nagle w Londynie poznajemy jej przyjaciółkę Posey, znajomą ze studiów w Paryżu. Fisher zadbała o każdy szczegół z życia wykreowanych przez nią postaci. Nigdy nie czytałam jeszcze książki, w której bohaterowie byliby tak dobrze zbudowani. Za to ogromne brawa dla autorki i trzy wiadra świeżo zdobytego uznania ode mnie. Czwarte wiadro uznania jest za podzielenie książki na trzy części - pierwsza opowiada o początkach związku młodych, druga o stracie i bólu targającym Davidem po odejściu ukochanej, a trzecia to zakończenie tej historii, spotkania kochanków dwa lata po ucieczce Yary. Pierwsza i trzecia część napisana została z perspektywy dziewczyny. To ten rodzaj literatury, którym należy się delektować. Nie byłam w stanie pochłonąć tych części za jednym razem. Po kilku rozdziałach potrzebowałam przerwy, aby móc pozbierać myśli. Z jednej strony chciałam nieprzerwanie czytać dalej, lecz z drugiej pragnęłam nie przewrócić już ani jednej kartki, bo wiedziałam, że czytanie tej książki po raz drugi nie będzie już tak magiczne. Druga część, napisana z perspektywy Davida to kompletne przeciwieństwo pozostałych - tę przeczytałam przy śniadaniu, na raz, pogryzając tosty. To były naprawdę dobre tosty. Byłam naprawdę zawiedziona, kiedy przeczytałam tę część i byłam zmuszona powrócić do perspektywy Yary. Nie zrozumcie mnie źle - części napisane z punktu widzenia dziewczyny są dobre, ale ta napisana z perspektywy Davida była o niebo lepsza. Na sam koniec czuję, że muszę wspomnieć jeszcze o jednym aspekcie tej dbałości Fisher o szczegóły - bohaterowie żartowali, że założą knajpę. Omówili wszystko - od nazwy, po menu i wystrój. Gdy muzyk chciał odnaleźć ukochaną otworzył knajpy o tej nazwie we wszystkich miastach, w których mieszkała w Stanach, a także w Londynie, gdzie mieszkała przed podróżą do U.S.A. Neon z napisem "Wróć do mnie. Wróć", odpowiedź Yary wymalowana kolorową farbą... Takie małe detale właśnie sprawiają, że zakochałam się w tej książce. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Tarryn Fisher, ale na pewno nie ostatnie. 


"To wariatka, ale właśnie takich ludzi ceni się w życiu"


Plusy i minusy


Plusy:
+ jedna z części napisana z punktu widzenia Davida - moja nowa miłość ludzie,
+ zakończenie,
+ wątek matki Yary,
+ IOU (to bar, a nie nazywa jakiejś sekty, spokojnie),
+ przyjaciółki Yary.

Minusy:
- niezdecydowanie Yary,
- dwie części pisane z perspektywy Yary, a tylko jedna z perspektywy Davida (ta była o niebo lepsza).




Za możliwość przeczytania tej powieści chciałabym podziękować wydawnictwu SQN. 




Tyle dobrego na dziś kochani.
A wy słyszeliście o "Bogini niewiary"?
Czytaliście tę powieść czy na razie tylko planujecie?
Dajcie mi znać w komentarzach!
Pozdrawiam,
Posy

3 komentarze:

  1. O mamo, ta książka to moje marzenie <3 Już nie mogę się doczekać, kiedy wpadnie w moje łapki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie mi nie po drodze z Fisher - nie mój styl, nie moi bohaterowie, wydarzenia, wszystko jakieś irytujące i tak dalej. A tu do tego irracjonalna bohaterka i... i tak pewnie sięgnę, bo ten ostatni wpis w twojej recenzji i "Wróć" Davida... no, zakochałam się w nim normanie, a jeszcze nie czytałam :D
    Zapraszam: http://zagubionapomiedzywersami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze spotkanie z autorką - jak najbardziej udane! :)

    OdpowiedzUsuń