niedziela, 24 stycznia 2016

Zwierciadło Duszy - Rozdział 12


Zwierciadło Duszy 

- Rozdział 12



- Hej ślicznotko - usłyszałam, że ktoś szepcze mi do ucha zmysłowym głosem. Był on dziwnie znajomy. Miałam wrażenie, że słyszałam tysiące słów wypowiedziane przez te usta, ale nie wiedziałam, dlaczego nie mogę skojarzyć ich z jakąkolwiek twarzą.
Otworzyłam oczy i delikatnie przewróciłam się na drugi bok, w stronę źródła dźwięku i po raz kolejny utonęłam w otchłani jego przepięknych oczu. Mogłabym wpatrywać się w nie godzinami, zupełnie nieświadoma upływającego czasu. Przytuliłam się do niego ciut mocniej i słuchałam bicia jego serca, a mój ukochany delikatnie głaskał mnie po włosach. Miałam wrażenie, jakbyśmy znali się już bardzo, bardzo długo. Chciałam zachować tę chwilę, aby móc wciąż przeżywać ją na nowo, ale moja ciekawość była silniejsza.
- Co się stało wczoraj? - spytałam i przekręciłam się tak, by móc ponownie spojrzeć mu w oczy. Nic nie poradzę na to, że są takie ładne! 
- Ciężko to będzie wytłumaczyć, jeżeli nic o mnie nie pamiętasz - powiedział, nieudolnie starając ukryć sie smutek w głosie. - Może zrobimy coś do jedzenia i porozmawiamy? - zaproponował. Nie mogłam się niezgodzić - nie ma większej miłości, niż miłość do jedzenia.
- Chodźmy - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i poderwałam się z łóżka. Od razu poczułam ogromny ból i nim zdążyłam postawić pierwszy krok, upadłabym, gdyby nie silne ramiona Evana, który złapał mnie nim zdążyłam spotkać się z podłogą. - Dzięki - wyszeptałam. W jego oczach widziałam niemal namacalną rozpacz, jakby to wszystko było jego winą. Po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą nieudolnie próbował ukryć. 
- Nie powinnaś chodzić - powiedział cicho. - Masz połamane obie nogi.
- Coś jeszcze? - spytałam, próbując pozbyć się wciąż płonącej w sercu nadziei, że każdy oddech rozpala kolejną falę ból tylko dlatego, iż mam po prostu połamane żebra.
- Jeszcze tylko kilka żeber - odpowiedział. - W paru miejscach - dodał, nie mogąc dłużej powstrzymywać łez. - I na dodatek serce - zwiesił głowę w dół, jakby się czegoś wstydził. 
- Co masz na myśli? 
- Przepraszam, zapomniałem, że o niczym nie pamiętasz - wyszeptał i zwisił wzrok.
- O co Ci chodzi? - spytałam ponownie. Evan tylko utkwił wzrok w podłodze, jakby mog tam znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. - Jakiś nagle małomówny się teraz zrobiłeś - stwierdziłam, a on nawet nie zareagował. - Czy raczysz mi kiedykolwiek odpowiedzieć?! - krzyknęłam. Z niecierpliwoscią wpatrywałam się w budzik stojący na nocnej szafce. Minęła minuta, dwie. Wciąż czekałam. Po dziesięciu minutach miałam już dość. - Jeżeli nie potrafisz ze mną szczerze porozmawiać, to może pora znaleźć sobie kogoś, komu ufasz? - zasugerowałam głosem pozbawionym emocji i spróbowałam wstać. Nie wyszło. W efekcie znowu wylądowałam w jego ramionach i pomimo całej tej obłudy podobało mi się to, lecz czułam, że nie mogę tu zostać, nie mogę znów żyć w kłamstwie, przemilczeć tej sytuacji i ruszyć dalej. - Puść mnie - powiedziałam łamiącym się głosem, a on spełnił moją prośbę nawet bez chwili wahania. Spróbowałam wstać. Bolało, ale jakimś cudem udało mi się przejść krok czy dwa, nim upadłam na podłogę, tylko po to, by znów się podnieść. 

Przepraszam za brak postów - niestety nie mam za wiele czasu, nawet ten post napisałam dziś w szkole. Wybaczcie także brak obrazka, ale napisałam ten rozdział na telefonie i niestety nie mam tam żadnych fajnych obrazków. 
Niech los zawsze Wam sprzyja!
/Posy







2 komentarze:

  1. W szkole tworzyłaś? Na przerwie czy jakiejś nudnej lekcji pod ławką? :D
    Ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na polskim napisałam sobie w zeszycie ;)
      nasza sorka to naprawdę ciekawa osóbka :P
      Pozdrawiam,
      Posy

      Usuń