środa, 6 kwietnia 2016

Zwierciadło Duszy - Rozdział 15



Zwierciadło Duszy

Rozdział 15



Gdy jechaliśmy autem ogarnęło mnie dziwne wrażenie, że ten mały wypad nie skończy się za dobrze.  Stres zjadał mnie od środka, wciąż przypominając swoim cichym, złośliwym głosikiem o nie ubłagalnie nadciągającym nieszczęśliwym zakończeniu.
Nie potrafiłam pozbyć się tych mrocznych myśli, choć na chwilę wyrzucić ich z głowy. Gdy tylko udawało mi się na chwile odsunąć je od siebie, od razu wracały. Nie powinnam była ich zostawiać. Wiem, to niby nie moja wina, zostałam porwana, ale mogłam, nie wiem, chociażby wcześniej wrócić.  Może gdybym zachowywała się inaczej nic takiego by się nie wydarzyło? Nikt nie próbował by mnie zabić, nie pogrywał by sobie ze mną w tak głupi sposób. To na pewno moja wina. Co ja mówię, to jakaś paranoja. Jak mogę oskarżać się o bycie winną czegoś, na co nie mam najmniejszego wpływu? Wyluzuj, Spencer. Cały czas próbowałam się uspokoić, lecz moje próby nie odniosły nawet najmniejszego skutku. Wciąż stukałam palcami w podłokietnik albo co chwila je wyłamywałam. Nie mogłam usiedzieć w jedynym miejscu, chciałam już tam dotrzeć i mieć to wszystko za sobą.
- Daleko jeszcze? – spytałam nerwowym głosem.
- Nie, może jeszcze jakieś pięć minut – powiedział Evan. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Mam nadzieję – odpowiedziałam i zaczęłam ponownie wystukiwać niespokojny rytm na moim podłokietniku. W takim tempie zostanę świetną perkusistką. Chociaż moja kariera zawodowa nie stała pod wielkim znakiem zapytania. Ja i muzyka – ten związek był przeznaczeniem. Nic nie mogło stanąć nam na drodze. Zostanę kiedyś światowej sławy piosenkarką. Jestem tego pewna, ale na razie mam parę ważniejszych spraw na głowie. Na przykład zgarnięcie pamiętnika z mojej walizki. 


***


Gdy dotarliśmy do hotelu, nawet ślepy zauważyłby, że coś jest nie tak. Może to przez przecinające powietrze, niezwykle irytujące odgłosy syren? Może to przez otoczenie terenu całego hotelu taśmą policyjną? Moim zdaniem na pewno nie z wyżej wymienionych powodów.
- Wyczuwam kłopoty – powiedział Evan wyrażając moje wątpliwości na głos.  
- No co ty nie powiesz? – odparłam. Po co mówić coś, co jest oczywiste?
- Hotel jest zamknięty – stwierdził udając, że nie słyszał mojego komentarza. – Musimy wejść od tyłu, tak żeby nikt nas nie zauważył.
- Może zaparkuj parę ulic wcześniej? – zaproponowałam. – Do budynku możemy wejść przez piwnicę? Wybijemy szybę czy coś?
- Co z alarmem?
- Myślisz, że ktoś zostawi włączony alarm, kiedy po hotelu zasuwa policja? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. Nic nie poradzę na to, że czasami się zachowywał, jakby był jednym z nich.
- Ok, jak uważasz. Nie będę się kłócić – powiedział i skręcił w uliczkę po prawej.  Zaparkował i spojrzał mi w oczy. – Jaki masz plan? – spytał.
- Podobno mnie znasz – powinieneś wiedzieć, że ja i posiadanie planu się wykluczamy – odparłam z uśmiechem na twarzy. Zupełnie nie martwiłam się o to, co się stanie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, stwierdzam, że potem będzie tylko gorzej, a to? To pikuś. Nic wartego uwagi. Szkoda, że wtedy o tym nie wiedziałam. Może to dobrze? Sama nie wiem. Rozważanie miliona opcji i poszukiwanie sensu życia to zadanie dla filozofów, czyli w dużym skrócie nie dla mnie. Trzymajcie mnie od tego z daleka.  – Chodźmy – otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Sekundę później usłyszałam trzaskanie drzwi od strony Evana. – Za mną proszę – dodałam żartobliwym tonem i ruszyłam krętymi zaułkami w stronę celu naszej podróży. Kiedy tylko mnie dogonił, delikatnie ujęłam jego dłoń. Nie protestował, lecz uśmiechnął się. Przez chwilę po prostu szliśmy obok siebie, zwyczajnie trzymając się za ręce. Właśnie takie chwile, pozornie głupie i nieważne, potrafią uczynić człowieka szczęśliwym. My, ludzie nie doceniamy takich  drobnych okruchów szczęścia. Robimy to dopiero, gdy ich zabraknie.  Wtedy naiwnie łudzimy się, że powrócą, a prawie nigdy tak się nie zdarza. Szkoda, ale cóż poradzić. Takie życie. Użalanie się nad sobą nic nie da, więc w sumie po co to robić?
- Mam wrażenie, że się zgubiliśmy – wyrwał mnie z zamyślenia Evan. Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam, iż na szczęście nie miał racji.
- Nie, idziemy w dobrym kierunku. Musimy skręcić w następną przecznicę i będziemy na miejscu – powiedziałam.
- Nie wypowiadam się, bo dla mnie wszystko wygląda tu tak samo.
- Byłam tu już kilka razy, znam to miasteczko jak własną kieszeń – uśmiechnęłam się promiennie. Możesz być spokojny.
- Chyba muszę Ci zaufać – stwierdził żartobliwym tonem.
- To nie ufasz? – odparłam, udając urażoną.
- Kurde, masz mnie. Winny – zaśmiał się, a ja po kilku sekundach dołączyłam do niego.
- To już tutaj – powiedziałam, gdy skręciliśmy w odpowiednią uliczkę. – To co robimy? – spytałam nerwowym głosem. Nagle jakoś zaczęły docierać wszelkie złe scenariusze. Niedobrze.
- Piwnica?
- Nie mam najmniejszego pojęcia co masz na myśli – odpowiedziałam.
- Pytam, czy mają tu piwnicę?
- Oczywiście, że tak.
- Wejdziesz przez okno i znajdziesz walizkę, a ja stanę na czatach?
- Brzmi nienajgorzej, w szczególności, że sama nie mam żadnych pomysłów – odparłam. – Jeżeli zejdzie mi dłużej niż piętnaście minut, to zacznij mnie szukać, dobrze?
- Możesz na mnie liczyć. Uda Ci się – próbował mnie uspokoić i o dziwo to pomagało. Czułam się odrobinę pewniejsza.
- Idę – szepnęłam. – Do zobaczenia – złożyłam na jego ustach szybki pocałunek i wślizgnęłam się do środka przez otwarte okno. Zeskoczyłam z parapetu i wyjrzałam przez drzwi. Pusto. To dziwne. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed siebie. Gruby, zielony dywan skutecznie tłumił moje kroki. Wyjrzałam za róg. Wciąż czystko. Zaczynałam się niepokoić. Bez problemu dostałam się do schodów i dotarłam na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Nikogo nie spotkałam. Szło zdecydowanie za łatwo. Doszłam do pokoju i nerwowo szarpnęłam za klamkę.  Zamknięte. Dobrze, że miałam ze sobą wsuwkę. Czy są drzwi, których nie da się otworzyć za pomocą tej cudownej spinki? Weszłam do środka. Od razu uderzył mnie dziwny, metaliczny zapach. Na wieszakach nie wisiała ani jedna rzecz. Zaczęłam poważnie się bać. Przeszłam parę kroków do przodu, a zapach się nasiał. Nieprzyjemnie drapał w gardle, obezwładniał. Wydawało mi się, że w powietrzu wyczułam perfumy Messy. Musiała tu niedawno być. To chyba dobry znak. Zajrzałam do szafy, za komodę, a potem pod jedno z łóżek. Walizki nigdzie nie było. Byłam pewna, że zostanę tu dobrą chwilkę. Miałam jeszcze dobre dziesięć minut, w pokoju byłam od trzech i nie mogłam wytrzymać tego obrzydliwego zapachu. Podeszłam do okna, by je otworzyć. Obok rozciągała się ogromna plama ciemnoczerwonej krwi. Nie mogłam powstrzymać wydobywającego się z moich ust krzyku. W plamie krwi leżała bransoletka Melissy. Szybkim ruchem zgarnęłam ją do kieszeni i wybiegłam z pokoju, zupełnie zapominając o zamknięciu drzwi. Opamiętałam się dopiero, gdy na parterze usłyszałam głosy. Ukryłam się za najbliższym rogiem.
- Szkoda dzieciaków – powiedział jakiś mężczyzna. – Tych staruszków nie żałuję i tak pewnie umarliby podczas najbliższej partyjki bingo, ale młodzi mieli jeszcze całe życie przed sobą.
- Co racja, to racja – ośmieliłam wyjrzeć się za róg i zobaczyłam dwóch policjantów wywożących ciało w worku na zwłoki. Kiedy mnie minęli, zobaczyłam pasmo pozlepianych krwią włosów wysuwających się z worka włosów, które miały dokładnie taki sam kolor, jak te u mojej przyjaciółki. Zasłoniłam usta, gdy wreszcie to do mnie dotarło. Ona nie żyje. Melissa nie żyje. Łzy mimowolnie popłynęły po moich policzkach, a ja osunęłam się po ścianie. Po chwili wymierzyłam sobie energiczny policzek. Zabolało. To dobrze. Musiałam się ogarnąć. Musiałam wrócić. Danie się złapać w budynku pełnym policji to nie za dobry pomysł. Wstałam i otarłam oczy. Wyjrzałam za róg. Dwójka mężczyzn dawno już poszła, a jak na razie nikt inny się nie pojawił. Powoli wróciłam do piwnicy i przeszłam przez to samo okno.
- Hej, dobrze, że jesteś. Zaczynałem się martwić – powiedział Evan i pomógł mi wstać. – Co się stało? Czemu płaczesz? – spytał. Widocznie zauważył moje łzy. – Wszystko w porządku?
- Później to wytłumaczę – odrzekłam sucho, starając się nie załamać. – Nie znalazłam walizki.
- Co z przyjaciółmi?
- Tylko zwłoki jednej z nich –zwiesiłam głowę, a po moich policzkach ponownie popłynęły łzy.
- Chodź tu – przytulił mnie i zaczął powoli gładzić moje włosy. – Musimy już iść – powiedział po chwili i odsunął się ode mnie. – Prowadź – zachęcił mnie, a ja klucząc w krętych zaułkach starałam się wyprowadzić nas stamtąd. Gdy wreszcie dotarliśmy do auta, Evan jeszcze raz mnie przytulił, a potem wsiedliśmy do środka.
- To co robimy teraz? – spytał.
- Może oddali walizkę mojej babci?
- Czyli jedziemy do Ciebie?

- Mamy inny pomysł? – moje pytanie zawisło w powietrzu i zapoczątkowało ciszę, która utrzymywała się przez resztę podróży. Oparłam czoło o zimną szybę i zaczęłam wpatrywać się w dal. Nie zwracałam zbytnią uwagę na zmieniające się za oknem krajobrazy. Moje myśli pochłonęły wątpliwości, co by było gdyby. Może mogłam jakoś temu zapobiec? Może gdybym szybciej wróciła, moja przyjaciółka siedziałaby teraz obok mnie, cała i zdrowa? Nie chciałam tego wiedzieć. Czasami lepiej nie znać prawdy, szczególnie, gdy może nas ona wyłącznie zranić. 


Hej!
"Zwierciadło Duszy" oficjalnie wraca!
Nie obiecuję regularnej publikacji rozdziałów - wiecie, że w moim przypadku i tak pewnie nie dotrzymałabym danego słowa.
Czekam na Waszą opinię w komentarzach - dajcie mi znać, że wciąż Was to interesuje i nie publikuję dla duchów.
Niech los zawsze Wam sprzyja!
/Posy

6 komentarzy:

  1. Aaaaa!
    Wreszcie się doczekałam.
    Ja wiedziałam, że Ty wrócisz że Zwierciadłem.
    A do tego powrót w takim stylu?
    Kobieto, miód na moje oczy.
    Ale Melissa?
    Błagam, powiedz, że planujesz jej zmartwychwstanie!
    Czekam z niecierpliwością na następny! :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zobaczysz ;)
      nw co jeszcze z nią zrobię, ale przywracanie jej do życia jest takie mało w moim stylu :/
      Całusy,
      Posy

      Usuń
  2. Melissa [*] ;___;
    Strasznie wciągające. Nie mogłam się oderwać.
    Lecę nadrabiać to co mnie ominęło. Trafiłam tutaj z fb. I nie żałuję. Napewno będę polecać, a mam parę znajomych, którym przypadnie Zwierciadło.

    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o jejku, ale się cieszę, że Ci się spodobało <3
      dziękuję za komentarz i miłe słowa - mam nadzieję, że przeczytasz inne teksty ;)
      jeżeli lubisz fb, to zapraszam Cię do grupy czytelników - najświeższe info o postach i takie tam głupoty ;)
      https://www.facebook.com/groups/953675891352386/
      Pozdrawiam,
      Posy

      Usuń
  3. Akcja się zagęszcza i robi się brutalnie!
    Zaskakujący rozdział, ponownie, ale i tym bardziej wciągający!

    pozdrawiam,
    Franciszka

    OdpowiedzUsuń