czwartek, 24 grudnia 2015

"Czerwona Piramida"


"Czerwona Piramida"


Tytuł: "Czerwona Piramida"
Autor: Rick Riordan
Długość: 544 strony
Wydawnictwo: Galeria Książki
Czy należy do jakiejś serii?: pierwszy tom trylogii "Kroniki Rodu Kane"
Moja opinia: 6,5/10


"Jasne, niezły zaszczyt - mruknąłem. - Zawsze chciałem zostać opętany."




Opis fabuły


Carter i Sadie to niezwykłe rodzeństwo - mówiąc niezwykle, mam na myśli to, że praktycznie się nie znają. Spotykają się tylko kilka razy do roku, na święta i przy innych tego typu okazjach. Nie pamiętam szczegółów, nie czepiajcie się. Czytałam to z miesiąc temu, a w miesiąc można przeczytać duuużo fajnych książeczek. Nie żebym przeczytała, więc lepiej zostawmy ten temat i wróćmy do recenzji. Jest tak od śmierci matki dzieci. W sumie to ciężko byłoby im się stale widywać - Sadie mieszka z dziatkami w Londynie, zaś Carter podróżuje ze swoim ojcem, egiptologiem Juliusem Kanem. Dobrze pamiętam, że miał na imię Julius? Tak to jest, jak odkłada się pisanie recenzji na później. Nigdy więcej. W każdym bądź razie kiedy już się wreszcie spotykają, kochany tatuś zabiera ich na wycieczkę do muzeum. Wiem, brzmi jak mega nuda. Uwierzcie, była bardzo rozrywkowa, o ile rozwalenie Kamienia z Rosetty i uwolnienie pięciu egipskich bóstw można uznać za rozrywkowe. Jak we wszystkich książkach wujaszka Rick'a będą musieli uratować świat przed wielkim niebezpieczeństwem. Co za nowość.


"Sprawiedliwość nie oznacza, że wszyscy dostają to samo. Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują"



Moja opinia 


Książka jest naprawdę wciągającą, lekką lekturą. Bohaterzy są bliscy naszemu sercu do tego stopnia, że bez nawet najmniejszego mrugnięcia okiem szybko się z nimi utożsamiamy. Bez wytchnienia śledzimy ich nieco przewidywalne losy. Ok, to o Amosie nie było w ogólne do przewidzenia. Pisząc przewidywalne miałam na myśli kolejny happy end, o ile taki koniec można uznać za szczęśliwy. Częściowo chyba tak... Nie będę spojlerować, bo nie będzie się Wam tak fajnie czytać, więc kontynuujmy. Powieść ma jedną, poważną wadę: jest bardzo, bardzo podobna do innych książek Riordana. To naprawdę zaczyna robić się nudne, gdy każda kolejna książka jest prawie, że identyczna jak reszta! Po za tym nie mam do czego się przyczepić. Z chęcią ją przeczytałam, aczkolwiek wątpię, abym kiedykolwiek do niej wróciła - stąd taka niska ocena.


"Bogowie mają wielką moc, ale tylko ludzie mają wyobraźnię"




Plusy i minusy



Plusy
- humorek wujaszka Ricka
- kotek, który nie jest kotkiem <3 ta cała sytuacja z Bastet była mega śmieszna :D
- rozdziały z perspektywy Cartera
- Anubis jako super ciacho! genialny pomysł, brawa dla autora :)
- to nawiązanie do Percego: "Zmarszczył brwi, spoglądając ku Empire State Building.
- Manhattan ma swoje problemy. Innych bogów. Lepiej, żebyśmy nie wchodzili sobie w paradę."

Minusy
- rozdziały z perspektywy Sadie
- znów wszystko jest takie samo: mitoligia, humorek i uratowanie świata, na dodatek z happy endem - ile jeszcze?! każda seria jest tak podobna pod tym względem



/Posy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz